Kierowcy nie płacą mandatów – wynika z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli. Pojawia się też zalecenie, by uzależnić możliwość usunięcia punktów karnych zgromadzonych w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców od wcześniejszego zapłacenia mandatu. Zadanie wykonać ma minister spraw wewnętrznych i administracji. Czy i jak to zrobi?

Jak ustaliliśmy w resorcie, propozycja NIK jest na razie analizowana. Potrzebne są możliwości techniczne dla takiego przedsięwzięcia oraz ustalenie kosztów. Jeśli chodzi o kwestie logistyczne, to na uruchomienie takiej procedury pozwala rozbudowana i stale rozbudowywana CEPiK.

Przymuszą do mandatu

– Trzeba ustalić kryteria: choćby które punkty karne i w jakiej liczbie miałyby zniknąć z ewidencji po uiszczeniu mandatu, a które nie – usłyszeliśmy.

– W mojej opinii zasada, w myśl której punkty karne przepadają po roku od popełnienia wykroczenia, sprawdza się od lat – mówi „Rzeczpospolitej” Janusz Pasikowski, były funkcjonariusz drogówki, dziś ekspert do spraw bezpieczeństwa ruchu drogowego. Wszystko też wskazuje na to, że taka zasada pozostanie. Warunkiem jednak, by punkty po roku przepadły, będzie opłacenie wystawionych mandatów.

– Choć ich nieuregulowywanie weszło kierowcom w krew – nie jest to zachowanie, które należy pochwalać, lecz piętnować. Nieważne więc, czy kierowca będzie miał na koncie dwa, trzy czy pięć mandatów (na dowolne kwoty). Dopiero opłacenie wszystkich powinno sprawić, że punkty znikną – uważa Łukasz Zalesińki, ekspert do spraw bezpieczeństwa ruchu drogowego.

– Z punktu widzenia kierowcy dla mnie sprawa jest prosta. Łamiesz przepisy – płacisz. Martwi mnie jednak nieudolność państwa w egzekwowaniu nałożonych kar. Trudno się dziwić, że kierowcy, słysząc, tracą zapał do ich uiszczania – mówi „Rzeczpospolitej” Andrzej Łukasik z Polskiego Towarzystwa Kierowców.

Problem od lat

Z egzekwowaniem mandatów od lat jest źle. Sytuację miała uzdrowić wprowadzona od 1 stycznia 2016 r. zmiana systemu dochodzenia należności. Polegała ona na scentralizowaniu obsługi mandatów. Do 31 grudnia 2015 r. zajmowali się tym wojewodowie.

Od 2016 r. windykację powierzono naczelnikowi Pierwszego Urzędu Skarbowego w Opolu. Sytuacja nadal jest zła. Eksperci twierdzą, że jednym z powodów jest wielokrotne nakładanie kar na tych samych kierowców. Przykład? W latach 2016–2018 jeden z kierowców miał do zapłacenia 330 mandatów, a w czterech – więcej niż 500. W jednym przypadku rekordzista otrzymał w tym czasie mandaty na ponad 147 tys. zł.

Zagraniczne drogówki już od lat nie przejmują się polskimi kierowcami i ich skłonnością do bagatelizowania przepisów drogowych. Jeśli taki niesumienny kierowca wjedzie na teren państwa, w którym nie uiścił mandatu, to bez spłaty długu już z niego nie wyjedzie. I nie będzie to tylko kwota mandatu. Kierowca zapłaci też odsetki.

Reedukacja zostaje

Cały czas obowiązują też kursy reedukacyjne, które pozwalają pozbyć się niechcianych punktów. Raz na sześć miesięcy każdy kierowca, który ma prawo jazdy dłużej niż rok, a stan jego konta nie przekroczył 24 punktów, może uczestniczyć w takim kursie. Trwa on kilka godzin, składa się z dwóch bloków i kosztuje ok. 300 zł (w zależności od wojewódzkiego ośrodka ruchu drogowego). Po jego odbyciu kierowca pozbywa się 6 punktów. Na taki kurs może się zapisać dwa razy do roku (czyli w sumie może się pozbyć 12 punktów). Pytani przez „Rzeczpospolitą” eksperci mówią, że także w tym przypadku można by było uzależnić wpis na kurs i redukcje od opłacenia mandatów.