Czy można nałożyć karę umowną za to, że kontrahent nie trzymał języka za zębami i – powołując się na konstytucyjne prawo do wolności słowa – ujawnił dane o planowanej inwestycji? Pytanie było o tyle ciekawe, że kontrahentem przedsiębiorcy (spółki z branży energetycznej) była osoba fizyczna. Kobieta podpisała umowę przedwstępną w sprawie zakupu od niej nieruchomości, w której zobowiązała się do zachowania poufności. Po jej zawarciu zdecydowała się jednak poinformować o szczegółach sąsiadów, powołując się przy tym na konstytucyjne prawo do swobody wypowiedzi i wyrażania opinii. Co ciekawe – rację przyznał jej sąd apelacyjny, który ocenił, że zastrzeżenie obowiązku poufności, na dodatek obwarowane sankcją, jest sprzeczne z zasadami współżycia społecznego.

Sprawa dwukrotnie trafiała do Sądu Najwyższego. Ten w niedawnym wyroku, do którego uzasadnienie opublikowano na początku lutego, wyjaśnił kilka kwestii budzących dotychczas wątpliwości biznesu. Przede wszystkim SN stwierdził, że „możliwość zobowiązania się do zachowania poufności informacji nie może zostać uznana za niedopuszczalną w świetle art. 54 ust. 1 Konstytucji RP”. A więc – jak wyjaśnił ‒ strony mogą sobie, w ramach swobody umów, ograniczyć za obopólną zgodą prawo do swobody wypowiedzi. Taką klauzulę zaś można obwarować karą umowną. Co więcej, SN stwierdził, że karę tę można nałożyć nawet wtedy, gdy kontrahent nie poniósł szkody. Poniesienie szkody może mieć natomiast wpływ na miarkowanie wysokości kary.

Zdaniem ekspertów ten wyrok może mieć duże znaczenie dla szerokiego kręgu przedsiębiorców, którym zależy nam tym, aby zobowiązać kontrahentów do zachowania w tajemnicy szczegółów kontraktu. A takie sytuacje zdarzają się w obrocie gospodarczym bardzo często. ©℗

Joanna Pieńczykowska

Swoboda kontraktowa vs wolność wypowiedzi

Zawarcie w umowie klauzuli o zachowaniu poufności informacji nie jest niedopuszczalne w świetle art. 54 Konstytucji RP – stwierdził Sąd Najwyższy. To przełomowe orzeczenie dla przedsiębiorców, którym zależy na zobowiązaniu kontrahentów do utrzymania tajemnicy

Bywa tak, że przedsiębiorca planuje inwestycję i zależy mu na tym, by jak najmniej osób się o niej dowiedziało, zanim wszystko będzie gotowe. Tak jest np. gdy trzeba kupić kilka nieruchomości potrzebnych do stworzenia czegoś dużego (np. wybudowania fabryki, centrum handlowego). Może być też tak, że firma chce wejść z nowym produktem na rynek, do czego potrzebuje towarów od wielu innych przedsiębiorców. Gdy rynek dowiaduje się, że komuś bardzo zależy na transakcji – ceny rosną. Lepiej więc swoje szczególne zainteresowanie zachować w tajemnicy. Temu właśnie służy wpisywanie do zawieranych umów klauzuli poufności lub zawarcie oddzielnej umowy poufności (z ang. NDA – non-disclosure agreement).

Gdy do stołu siada dwóch przedsiębiorców – sprawa wydaje się jasna. Wątpliwości zaczynają się wówczas, gdy klauzulę poufności wpisuje się do umowy zawieranej przez przedsiębiorcę z osobą fizyczną nieprowadzącą działalności gospodarczej. Pojawia się bowiem pytanie: jak takie zastrzeżenie się ma do normy wyrażonej w art. 54 ust. 1 Konstytucji RP, który stanowi, że każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Inaczej mówiąc: czy klauzula o poufności może ograniczyć konstytucyjne prawo do swobody wypowiedzi?

Ważne

Art. 484 par. 1 kodeksu cywilnego

W razie niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania kara umowna należy się wierzycielowi w zastrzeżonej na ten wypadek wysokości bez względu na wysokość poniesionej szkody. Żądanie odszkodowania przenoszącego wysokość zastrzeżonej kary nie jest dopuszczalne, chyba że strony inaczej postanowiły.

Przełomowy wyrok

Kwestia, która budziła wątpliwości biznesu, nareszcie jest jasna. A to za sprawą wyroku Sądu Najwyższego z 10 grudnia 2019 r. (sygn. akt IV CSK 443/18), którego uzasadnienie poznaliśmy w początkach lutego tego roku. Dotyczy on możliwości uznawania klauzul poufności za sprzeczne z dobrymi obyczajami (art. 3851 ustawy z 23 kwietnia 1964 r. − Kodeks cywilny; t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1145; ost.zm. Dz.U. z 2019 r. poz. 1495; dalej: KC), zasadami współżycia społecznego (art. 58 par. 2 KC) oraz wolnością słowa i pozyskiwania informacji (art. 54 ust. 1 Konstytucji RP). „Możliwość zobowiązania się do zachowania poufności informacji nie może zostać uznana za niedopuszczalną w świetle art. 54 ust. 1 Konstytucji RP” – stwierdził SN.

W ocenie ekspertów to przełomowy wyrok. – Orzeczenie może być wyjątkowo przydatne dla praktyków sali sądowej, szczególnie w kontekście typowych przeszkód procesowych, takich jak status konsumenta, zarzut naruszenia zasad współżycia społecznego, zarzut abuzywności, indywidualnego uzgodnienia postanowienia, wysokości szkody, miarkowania kary umownej – wskazuje Tomasz Prokop, radca prawny w kancelarii Chałas i Wspólnicy.

Cała sprawa zaczęła się od wyroku sądu okręgowego z kwietnia 2015 r., który zasądził od pozwanej na rzecz powódki kwotę 100 tys. zł. Sąd ten ustalił, że w związku z planowaną przez powodową spółkę budową elektrowni węglowej 28 sierpnia 2009 r. strony zawarły umowę przedwstępną w formie aktu notarialnego. Na jej podstawie pozwana jako sprzedawca oraz powodowa spółka jako kupujący zobowiązali się zawrzeć, po spełnieniu określonych warunków i nadejściu terminu, umowę sprzedaży oznaczonych nieruchomości za cenę ponad 8,5 mln zł. Co kluczowe, strony w umowie zastrzegły obowiązek przestrzegania zasad lojalności i poufności, przy czym zamieszczono w niej obszerną i szeroką definicję informacji poufnych oraz przewidziano zobowiązanie każdej ze stron do nieujawniania, bez uprzedniej pisemnej zgody drugiej strony, takich informacji jakiejkolwiek osobie trzeciej z wyjątkiem wymienionych podmiotów. Zgodnie z umową informacje poufne mogły być ujawniane także w przypadkach, w których byłoby to wymagane „zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, regulacjami lub toczącymi się postępowaniami”. Jako sankcję za naruszenie przez sprzedającą zobowiązania do zachowania poufności przewidziano karę umowną w wysokości 100 tys. zł. W umowie sprzedająca zobowiązała się również do współdziałania z kupującą w realizacji projektu w postaci budowy elektrowni, w tym do niepodejmowania jakichkolwiek działań, które mogłyby w jakikolwiek sposób opóźnić, utrudnić lub uniemożliwić jego realizację. Sąd rozpoznający sprawę ustalił, że kobieta otrzymała projekt umowy na tyle wcześnie, że mogła się z nim spokojnie zapoznać. W dniu zawarcia umowy pełnomocnik powodowej spółki przyjechał do pozwanej wraz z notariuszem, a spotkanie trwało osiem godzin. Ujmując to najprościej: warunki umowy zostały indywidualnie uzgodnione, a kobieta doskonale orientowała się, co podpisuje. Łącznie umowę ze spółką podpisało osiem osób. Wkrótce okazało się, że lokalna społeczność wie o cenie oferowanej przez powodową spółkę za jeden hektar ziemi. Informację ujawniła pozwana. Przekazała też dokumenty uzyskane podczas negocjacji umowy znajomemu rolnikowi, który sprzeciwiał się budowie elektrowni węglowej. Ba, kobieta po sprzedaży ziemi sama zaczęła podejmować aktywne działania mające doprowadzić do zablokowania planowanej budowy.

Gdy tylko spółka się o tym dowiedziała, wezwała kobietę do zaniechania działań mających na celu utrudnienie budowy elektrowni oraz do przestrzegania zasad poufności i lojalności wobec kupującej. W piśmie tym zapowiedziała też, że w razie niezastosowania się do wezwania rozważy wystąpienie przeciwko właścicielce działki na drogę sądową, co skutkowałoby odpowiedzialnością odszkodowawczą w stosunku do kupującej oraz koniecznością poniesienia kosztów sądowych. Nie przyniosło to jednak oczekiwanego przez spółkę skutku. Ba, sprzedająca pod koniec czerwca 2012 r. w urzędzie pocztowym rozpowszechniała informacje o planowanej inwestycji i toczących się postępowaniach administracyjnych z udziałem powódki oraz rozdawała kserokopie sporządzanych przez nią pism w tej sprawie.

Sprawa została skierowana do sądu. Sąd okręgowy uznał, że zastrzeżona w umowie klauzula poufności i lojalności nie narusza zasady swobody umów. Strony kształtowały umowę w drodze negocjacji, obie miały wpływ na treść jej postanowień, wobec czego bezzasadny jest zarzut pozwanej, że umowa stanowi wzorzec umowy, a zapis dotyczący poufności i lojalności jest niedozwolonym postanowieniem umownym. Sąd uznał, że skoro w umowie została określona kara umowna na wypadek łamania postanowień kontraktu, to należy ją zasądzić. Pozwana wniosła od wyroku apelację. Sąd apelacyjny uznał, że zastrzeżenie obowiązku poufności, na dodatek obwarowane sankcją, jest sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Sprawa, wskutek kasacji spółki, trafiła do SN. Ten z kolei wyrokiem z 12 października 2017 r. (sygn. IV CSK 660/16) uchylił poprzednie rozstrzygnięcie. „Sąd apelacyjny nie rozważył faktu, że za realizacją projektu budowy elektrowni przemawiał interes ogólnospołeczny. Sprzeczność czynności prawnej z zasadami współżycia społecznego występuje dopiero wtedy, gdy umowa nie respektuje określonego zakazu znajdującego głębokie uzasadnienie aksjologiczne – moralne, tj. zawiera treść lub obejmuje cel moralnie zakazany. Korzystanie z zasad współżycia społecznego jako podstawy uznania czynności prawnej za nieważną wymaga zachowania szczególnej ostrożności. Sąd, przyjmując taką sprzeczność, powinien ustalić, na czym ona polega, tj. jaka konkretnie zasada została naruszona, przez kogo, w jaki sposób i na czym polega samo naruszenie. Odwołanie się ogólnie do klauzul generalnych czy wartości przez nie chronionych może prowadzić do niedopuszczalnej arbitralności w stosowaniu prawa i w rezultacie spowodować naruszenie zasady pewności obrotu” – stwierdził SN w uzasadnieniu wyroku.

Sprawa znów trafiła do sądu apelacyjnego. Ten zaś – rozpatrując jeszcze raz apelację pozwanej właścicielki działki, którą zobowiązano wyrokiem sądu okręgowego do zapłacenia 100 tys. zł kary umownej – przyznał rację spółce. W uzasadnieniu orzeczenia sąd skupił się na tym, że umowa była indywidualnie negocjowana z pozwaną i pozwana miała wpływ na jej treść, co wynika z uzyskania przez nią projektu umowy przed zawarciem, jak również negocjowania przez wiele godzin w dniu podpisania. Sprawia to, że postanowień umowy nie można było uznać za niedozwolone postanowienia umowne. Sąd apelacyjny przy ponownym rozpoznawaniu sprawy nie podzielił stanowiska, że postanowienia umowy stanowiące podstawę żądania kary są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Przed ustaleniem takiej sprzeczności należy zachować daleko idącą ostrożność, trzeba wziąć również pod uwagę, że projekt budowy elektrowni był korzystny społecznie. Pozwana nie musiała też godzić się na zaproponowany jej sposób pozyskania nieruchomości pod planowaną inwestycję, jednak udzielając zgody, przystała nie tylko na sprzedaż nieruchomości za atrakcyjną cenę, lecz także na inne postanowienia umowy wraz z rygorami za ich naruszenie.

Co mówi Sąd Najwyższy o karze umownej

Skoro miarkowania może żądać dłużnik, to w konsekwencji jedynie jego inicjatywa w tym zakresie je umożliwia. To zaś prowadzi do wniosku o konieczności wykazania przez dłużnika zasadności żądania miarkowania. On bowiem, a nie wierzyciel, twierdząc o konieczności miarkowania w takim przypadku, wywodzi skutki prawne z faktu niewspółmierności wysokości kary umownej i rzeczywistej szkody (art. 6 KC). Samo zaś powstanie szkody w majątku wierzyciela nie jest warunkiem (przesłanką) dochodzenia przez niego zastrzeżonej w umowie kary umownej. Dłużnik nie może ponadto oczekiwać, że w zakresie inicjatywy dowodowej zostanie wyręczony przez sąd (art. 232 kodeksu postępowania cywilnego).

Wyrok SN z 11 września 2019 r., sygn. akt IV CSK 473/18

Katalog okoliczności istotny dla miarkowania ma charakter otwarty, co pozwala przypisać pewne znaczenie także korzyściom czerpanym przez dłużnika w wyniku niewykonania zobowiązania.

Wyrok SN z 5 marca 2019 r., sygn. akt II CSK 58/18

Zgodzić się należy z poglądem, który wyłącza możliwość całkowitego uchylenia obowiązku zapłaty kary w wypadku, kiedy wystąpiły przesłanki jej naliczenia. Taki wniosek płynie z przyznania dłużnikowi w art. 484 par. 2 KC jedynie prawa żądania zmniejszenia kary, a nie całkowitego uwolnienia od jej zapłaty. Ponieważ jednak kara umowna jest niewątpliwie instytucją blisko spokrewnioną z odszkodowaniem, kwestia rozmiaru szkody doznanej przez wierzyciela stanowi podstawowy czynnik oceny w wypadku rozpoznawania wniosku o jej miarkowanie. Celem jakiemu służy możliwość miarkowania kary umownej jest usunięcie rażącej nierównowagi pomiędzy wysokością obciążającej dłużnika kary, ustalonej zgodnie z postanowieniami umownymi, a zakresem i dolegliwością skutków, jakie zdarzenia uprawniające do naliczenia kary spowodowały dla wierzyciela, zaś konieczność zapłacenia kary – dla dłużnika.

Wyrok SN z 18 grudnia 2018 r., sygn. akt IV CSK 491/17

Nie może być kumulowana kara umowna przewidziana za nienależyte wykonanie zobowiązania, np. kara umowna za zwłokę w wykonaniu zobowiązania i kara umowna za niewykonanie zobowiązania. Nie sposób bowiem jednocześnie spełnić wymagań, od których naliczanie tych kar jest uzależnione, tj. wykonać, choćby w sposób nienależyty, i nie wykonać tego samego zobowiązania. Dlatego wierzyciel nie może zażądać skutecznie obu wymienionych kar umownych, gdyż wzajemnie się wykluczają.

Wyrok SN z 28 czerwca 2017 r., sygn. IV CSK 525/16

©℗

Można zobowiązać się do niekorzystania z konstytucyjnych praw

Do SN trafiła kolejna, ostatnia już, skarga kasacyjna. Tym razem wywiodła ją pozwana. W niedawno opublikowanym uzasadnieniu rozstrzygnięcia korzystnego dla spółki znaleźć zaś można kilka bardzo istotnych praktycznie spostrzeżeń.

Przede wszystkim z wyroku wynika, że możliwość zobowiązania się do zachowania poufności informacji nie może zostać uznana za niedopuszczalną w świetle art. 54 ust. 1 Konstytucji RP. Zdaniem SN bezdyskusyjne jest to, że w ramach zagwarantowanej w prawie cywilnym autonomii woli strony umowy mogą zobowiązać się do niekorzystania z niektórych praw i wolności przyznanych w konstytucji. „Możliwość dobrowolnego przyjęcia ograniczenia w powyższym znaczeniu nie jest naruszeniem zasad konstytucyjnych, a w pewnym sensie stanowi nawet ich realizację, w szczególności zaś realizację wolności człowieka wynikającej z art. 31 ust. 1 Konstytucji RP, z której wywodzi się niekiedy cywilnoprawną zasadę swobody umów” – wskazuje SN.

Z tą interpretacją zgadza się większość ekspertów, w tym konstytucjonalista prof. Marek Chmaj. Jak bowiem podkreśla, musimy pamiętać, że w Konstytucji RP mamy również zapewnioną wolność prowadzenia działalności gospodarczej. – Gdyby uznać, że zastrzeżenie poufności nie wytrzymuje zderzenia z wolnością pozyskiwania i rozpowszechniania informacji, to de facto nie istniałaby tajemnica przedsiębiorstwa. W ten sposób niejako uderzalibyśmy w wolność prowadzenia działalności gospodarczej – twierdzi prof. Chmaj.

Mecenas Tomasz Prokop również uważa, że teza postawiona przez SN jest słuszna. – Należy się zgodzić z SN, że w ramach zagwarantowanej w prawie cywilnym autonomii woli strony umowy mogą zobowiązać się do niekorzystania z niektórych praw i wolności przyznanych w konstytucji, mimo że nadal owe prawa i wolności posiadają, a zaciągnięcie zobowiązania zawsze ogranicza sferę swobody postępowania dłużnika. Możliwość dobrowolnego przyjęcia na siebie ograniczenia swych praw i wolności nie jest zatem naruszeniem zasad konstytucyjnych, a w pewnym sensie stanowi nawet ich realizację – wskazuje prawnik.

Opinie ekspertów

Jeśli strony się umówią, to wolność słowa może zostać ograniczona

Stanowisko zaprezentowane przez Sąd Najwyższy jest słuszne. Konstytucja gwarantuje każdemu wolność słowa oraz wolność rozpowszechniania i pozyskiwania informacji. Ale gdy w ramach stosunków gospodarczych jego strony postanowią zastrzec niektóre informacje jako poufne, to wolność ta może podlegać ograniczeniu. Nie widzę w tym naruszenia art. 54 Konstytucji RP. Jeśli podmiot w związku z inwestycją zastrzega poufność, to zastrzeżenie to nie narusza konstytucyjnej wolności, skoro druga strona umowy się na to zgodziła. Musimy pamiętać, że w Konstytucji RP mamy również zapewnioną wolność prowadzenia działalności gospodarczej. Gdyby uznać, że zastrzeżenie poufności nie wytrzymuje zderzenia z wolnością pozyskiwania i rozpowszechniania informacji, to de facto nie istniałaby tajemnica przedsiębiorstwa. W ten sposób niejako byśmy uderzali w wolność prowadzenia działalności gospodarczej.

Oczywiście zastrzeżenie poufności nie może być w sprzeczności z obowiązującym prawem. Nie wyobrażam sobie np., by poufność transakcji zastrzegał sobie podmiot publiczny. ©℗

Dopuszczalna jest dobrowolna rezygnacja z prawa do rozpowszechniania informacji

Sąd Najwyższy trafnie wskazał, że z istoty konstytucyjnego prawa wolności człowieka, z której wywodzi się niekiedy zasadę swobody umów, wynika możliwość dobrowolnego ograniczenia w zakresie wyrażania i rozpowszechniania poglądów. Prawo do informacji o ochronie środowiska służy natomiast jedynie wobec podmiotów publicznych oraz nie obejmuje prawa do ich rozpowszechniania.

Strona postępowania nie może w sposób dowolny powoływać się na prawa i wolności osobiste zagwarantowane konstytucyjnie, szczególnie w sytuacji, w której w drodze negocjacji zgodziła się na ograniczenie swoich uprawnień. Funkcją konstytucji jest formułowanie ogólnych dyrektyw dla stanowienia oraz stosowania prawa. A bywa, że powoływanie się na nie przez strony wykorzystywane jest jako tarcza chroniąca przed rzekomymi nadużyciami kontrahenta.

Wyrok SN niesie za sobą praktyczne konsekwencje. Potwierdza bowiem sensowność umieszczania w umowach klauzul poufności, których celem jest zabezpieczenie interesu inwestycji.

Wyrok wskazuje też, jak dużą wagę dla przyszłego procesu ma przebieg negocjacji przed zawarciem umowy. Strony umów zdają się bagatelizować rolę negocjacji. Tymczasem dla zabezpieczenie własnych interesów warto sporządzać i przechowywać dokumentację związaną z ich przebiegiem oraz składanymi oświadczeniami. Zdaje się, że orzecznictwo w Polsce zmierza również w kierunku zdyscyplinowania kontrahentów potencjalnych umów do należytego udokumentowania procesu zawierania umowy, ów przebieg ma bowiem znaczenie zarówno dla dokonywania wykładni oświadczeń woli, jak i kwalifikacji konkretnych postanowień potencjalnie sprzecznych z określoną zasadą współżycia społecznego, co skądinąd nie skutkuje automatycznie sankcją nieważności. ©℗

Przekazywanie wiedzy o stanie środowiska

Sąd w odpowiedzi na zarzuty ze skargi kasacyjnej wskazał również, że nieporozumieniem w kontekście cywilnoprawnego zobowiązania do zachowania poufności jest przywoływanie art. 74 ust. 3 Konstytucji RP, który stanowi, że każdy ma prawo do informacji o stanie i ochronie środowiska. Z przepisu tego wynika bowiem prawo do uzyskania informacji, a nie prawo do ich rozpowszechniania. I prawo to należy realizować w stosunku do władz publicznych, a nie podmiotów prywatnych. Innymi słowy, osoba dokonująca transakcji nie jest na mocy art. 74 ust. 3 ustawy zasadniczej upoważniona do przekazywania powszechnie wszelkich informacji na temat stanu środowiska, które posiadła w związku z zawartą umową.

Zdaniem SN zatem kobieta naruszyła warunki umowy. Ziścić więc się powinno postanowienie o naliczeniu kary umownej.

Brak szkody nie wyklucza sankcji

I tu pojawiły się kolejne dwie kwestie. Po pierwsze: czy w ogóle można zobowiązać kogoś do zapłaty kary umownej, skoro ostatecznie po stronie przysporzonego nie doszło do powstania jakiejkolwiek szkody. Po drugie: czy nie należałoby w tym przypadku miarkować wysokości kary umownej zgodnie z art. 484 par. 2 KC, który to przepis przewiduje możliwość miarkowania (obniżenia) wysokości kary umownej w dwóch przypadkach, czyli w razie wykonania zobowiązania w znacznej części lub gdy ustalona sankcja jest rażąco wygórowana.

Co na ten temat sądzi SN? Jego zdaniem obowiązek zapłaty kary umownej może powstać nawet wtedy, gdy wierzyciel na skutek niewykonania lub nienależytego zobowiązania nie poniósł w ogóle szkody majątkowej. Wynika to zresztą z uchwały składu siedmiu sędziów SN z 6 listopada 2003 r. (sygn. akt III CZP 61/03). Co do miarkowania istotne jest zaś to, że objęte jest ono uznaniem sędziowskim. Kontrola kasacyjna zaś nie może ingerować w sferę zastrzeżonej dla sądu powszechnego swobody, chyba że dochodziłoby do rażącego naruszenia granic tejże swobody. Mówiąc prościej: skoro sąd powszechny uznał, że kary nie powinno się w danym przypadku miarkować, to SN nie jest od tego, by zastanawiać się, czy to stanowisko słuszne, czy nie. SN zaznaczył natomiast, że wysokość kary umownej i tak była ponad 86 razy niższa od przysporzenia, które pozwana uzyskała wskutek finalizacji transakcji. Nie można również zapominać, że pozwana świadomie i aktywnie przez dłuższy czas podejmowała działania nakierowane na zniweczenie celu umowy, którą dobrowolnie zawarła.

„Te wszystkie czynniki sprawiają, że miarkowanie kary umownej byłoby nieuzasadnione, nawet gdyby wykazane zostało, że powódka nie poniosła żadnej szkody wskutek naruszenia zakazu poufności” – stwierdził SN.

Ważne

Brak szkody nie wyklucza możliwości dochodzenia zapłaty kary umownej. Nie ma jednak przeszkód, żeby zapobiegliwy dłużnik wynegocjował umieszczenie w umowie zapisu, zgodnie z którym brak szkody wykluczy obowiązek zapłaty kary umownej.

Eksperci podzieleni

Prawnicy, których poprosiliśmy o komentarz, za najistotniejsze z praktycznego punktu widzenia uznali ustalenia SN poczynione na temat zasad dotyczących kar umownych i ich miarkowania. Jak bowiem zaznacza dr Marcin Śledzikowski, radca prawny w kancelarii SDZLEGAL SCHINDHELM, i w orzecznictwie, i w literaturze sprzeczne są opinie co do tego, czy dla aktywowania odpowiedzialności z tytułu kar umownych konieczne jest powstanie szkody. – Należałoby przyjąć, że stwierdzenie braku szkody ma istotne znaczenie przy ocenie roszczenia dochodzonego tytułem kary umownej. Z przyjętej bowiem w kodeksie cywilnym koncepcji kary umownej jako surogatu odszkodowania wynika, że roszczenie o tę karę powstaje tylko w razie istnienia szkody choćby w minimalnym zakresie – wskazuje dr Śledzikowski. I dodaje, że z art. 484 par. 1 KC wynika, że zamiarem ustawodawcy było jedynie wyeliminowanie zależności między wysokością kary umownej i wartością szkody. A we wspomnianym przepisie wyraźnie zachowana została relacja pomiędzy obowiązkiem zapłaty kary umownej a poniesieniem przez wierzyciela szkody w ogóle.

– Słusznie uznano, że interes wierzyciela chroniony za pomocą kary umownej może dotyczyć rozmaitych negatywnych konsekwencji, których wymiar majątkowy niejednokrotnie jest trudny lub niemożliwy do ustalenia, np. naruszenie zobowiązania poufności – zgadza się mec. Tomasz Prokop.

Iwo Klisz, adwokat w kancelarii Klisz i Wspólnicy, przypomina, że SN od wielu lat co do zasady uważa, że brak szkody nie wyklucza możliwości dochodzenia zapłaty kary umownej.

– Uważam, że przyjęcie tego poglądu znacznie zwiększa zakres zastosowania tego typu postanowień umownych – mówi prawnik. I wskazuje, że może to dotyczyć sytuacji, w której ustalenie rzeczywistych rozmiarów szkody jest w praktyce bardzo utrudnione. Będzie tak właśnie w sytuacji naruszenia obowiązku poufności. – Wierzyciel przecież często kwalifikuje określone rodzaje informacji jako szczególnie dla niego ważne. Takie, których ujawnienie może potencjalnie powodować dla niego negatywne konsekwencje. Często jednak nie wie, jakie są realne skutki ujawnienia informacji, a zatem nie pokaże ich w procesie. W związku z dynamicznym charakterem takiej szkody może się okazać, że skutki te powstaną dopiero po zakończeniu procesu. Co więcej, czasem wystąpienie ich nie jest pewne, a jedynie prawdopodobne – zwraca uwagę Iwo Klisz. I przypomina, że zasady wynikające z przepisów o karze umownej mogą być w znacznym zakresie modyfikowane wolą stron. Nie ma zatem przeszkód, żeby zapobiegliwy dłużnik wynegocjował umieszczenie w umowie zapisu, zgodnie z którym brak szkody wykluczy obowiązek zapłaty kary umownej.

Dyskusyjna niekonsekwencja

Adwokat Kamil Wasilewski, prowadzący własną kancelarię, zwraca z kolei uwagę na niekonsekwencję ustawodawcy. Z jednej bowiem strony z art. 483 KC wynika możliwość zawarcia przez strony w umowie postanowienia, zgodnie z którym naprawienie szkody wynikłej z niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania niepieniężnego nastąpi przez zapłatę określonej sumy. Z literalnego brzmienia tego przepisu kodeksu cywilnego wynika zatem, że wierzyciel żądając zapłaty kary umownej przez dłużnika, musi uprzednio ponieść szkodę. Z drugiej strony mamy art. 484 par. 1 KC i orzecznictwo SN, zgodnie z którym dopuszcza się możliwość naliczenia przez wierzyciela kary umownej bez powstania szkody.

– Moim zdaniem stanowisko SN jest błędne – twierdzi Kamil Wasilewski. Uzasadnia, że kara umowna ma w zamyśle stron zazwyczaj zastępować odszkodowanie lub je uzupełniać. – Mówiąc krótko, kara umowna ma w konsekwencji doprowadzić do naprawienia w całości lub części szkody powstałej po stronie wierzyciela. W związku z tym w razie wykazania, że wierzyciel nie poniósł żadnej szkody, kara umowna nie powinna zostać mu zasądzona przez sąd – uważa adwokat.

Za niepłacenie w terminie zastrzec kary nie można

Zgodnie z art. 483 kodeksu cywilnego można zastrzec w umowie, że naprawienie szkody wynikłej z niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania niepieniężnego nastąpi przez zapłatę określonej sumy. Jest to kara umowna. Co zatem kluczowe − może zostać naliczona wyłącznie w przypadkach, gdy mamy do czynienia ze zobowiązaniem niepieniężnym. Zgodnie z orzecznictwem Sądu Najwyższego pojęcie to należy rozumieć szeroko (np. wyrok SN z 28 maja 2014 r., sygn. akt I CSK 345/13). Modelowymi przykładami takiego zobowiązania będą obowiązek wydania przedmiotu najmu lub sprzedaży, zobligowanie się do wykonania prac w określonym terminie czy dostawa towaru w ustalonym terminie.

Przez wiele lat wątpliwości budziło, czy można zastrzec karę umowną na wypadek niepłacenia przez zamawiającego w terminie. Część sądów uznawała, że nic nie stoi nie przeszkodzie, by obciążyć dodatkowo dłużnika, skoro nie wywiązywał się ze swojego obowiązku płacenia na czas. Ale byli też sędziowie uznający, że wystarczającą sankcją za zwłokę są odsetki, a nie kara umowna. Sprawę niedawno rozstrzygnął SN − w uchwale w składzie powiększonym z 20 listopada 2019 r. (sygn. akt III CZP 3/19) stanął na stanowisku, że art. 483 KC ma charakter bezwzględnie obowiązujący i nie przewiduje innych konsekwencji dotyczących umieszczenia w umowie postanowienia, które jest bezskuteczne z mocy ustawy. Tego rodzaju postanowienie jest bezwzględnie nieważne. SN uznał tym samym, że niewłaściwa była koncepcja, że z chwilą odstąpienia od umowy powstaje między stronami zobowiązanie, o jakim stanowi art. 494 KC Przepis ten brzmi: „Strona, która odstępuje od umowy wzajemnej, obowiązana jest zwrócić drugiej stronie wszystko, co otrzymała od niej na mocy umowy, a druga strona obowiązana jest to przyjąć. Strona, która odstępuje od umowy, może żądać nie tylko zwrotu tego, co świadczyła, lecz również na zasadach ogólnych naprawienia szkody wynikłej z niewykonania zobowiązania”. I takie zobowiązanie nie ma już charakteru pieniężnego.

W praktyce osłabia to pozycję wykonawców wobec zamawiających. W wielu przypadkach to właśnie zagrożenie zapłaty kary umownej mobilizowało do płatności w terminie, a nie odsetki, które są niewysokie.

Uchwała ta ma największe znaczenie w branży budowlanej. Ale nie tylko. Zdaniem ekspertów może ona zmienić oblicze rynków franczyzy, nowoczesnych technologii i najmu. Standardem na rynku franczyzy było np., że duże sieci handlowe występujące jako franczyzodawcy mają w umowach zastrzeżoną karę umowną na wypadek niepłacenia w terminie. Często przekracza ona wielokrotnie wysokość powstałego zadłużenia. Do niedawna naliczano w ten sposób drakońskie opłaty od małych przedsiębiorców-franczyzobiorców. W świetle uchwały SN jest to już niemożliwe. ©℗

Iwo Klisz zwraca uwagę, że przyjęcie bezwzględnego obowiązku zapłaty przez dłużnika określonej kwoty tytułem kary umownej na wypadek określonego zachowania, czy czasem nawet określonego zdarzenia, przy wystąpieniu określonych okoliczności może być instrumentem nadużyć, a sposób ich wykorzystania – budzić moralny sprzeciw. Będzie tak w szczególności w tych przypadkach, gdy treść umowy narzucana jest przez silniejszą stronę stosunku prawnego. – Dla przykładu warto wskazać, że przy inwestycjach budowlanych prowadzonych w ramach zamówień publicznych prawdziwą plagą jest przerzucanie wszelkich pojawiających się problemów na generalnego wykonawcę, który zagrożony jest wysoką karą umowną za jakiekolwiek opóźnienie prac, nawet powstałe bez jego winy – wskazuje mec. Klisz. I podkreśla, że w takich sytuacjach wentylem bezpieczeństwa są zasady dotyczące miarkowania kary umownej. Zapewniają one możliwość rozważenia w toku procesu wszystkich okoliczności sprawy i odpowiedniego zmniejszenia przewidzianych kar nawet do poziomu kilku procent zastrzeżonej umownie kwoty. – W omawianym przez nas wyroku słusznie wskazano, że katalog okoliczności miarkowania kary jest otwarty. Sąd może brać pod uwagę nie tylko stopień realizacji umowy czy ogólnie pojęte nadmierne wygórowanie kary umownej. W grę może wchodzić także wartość poniesionej szkody, brak winy dłużnika lub jej niewielki zakres, stosunek pomiędzy wartością kary a wysokością wynagrodzenia strony obowiązanej do jej zapłaty czy też zakaz traktowania kary umownej jako źródła wzbogacenia wierzyciela – wylicza Iwo Klisz. ©℗

Marzena Sosnowska

Patryk Słowik

Joanna Pieńczykowska